dym z papierosów, które sąsiad notorycznie pali na balkonie obok naszego mieszkania. Smród z chlewni sąsiada . Osoby, które wybrały życie na wsi wiedzą, jak uciążliwy może być smród z chlewni sąsiada. Jest to problem na tyle skomplikowany, że nie ma na niego żadnych regulacji prawnych. - Koledzy naszego sąsiada załatwiają się na klatce schodowej, na korytarzu. Smród jest okropny – dodaje Sebastian Nowak. Reporter: Dzień dobry. Chciałabym pana namówić na rozmowę, bo widzę, że się pan szykował do kolegi na imprezę. Kolega pana Wiesława: Nie imprezę, jedzenie niosę dla niego. Reporter: W butelkach jedzenie Sąsiedzi dzielący z nimi klatkę nie są w stanie nic zrobić ponieważ nie pomagały prośby ani groźby, są to głównie osoby starsze które się boją coś zrobić. Smród nie bierze się znikąd. W mieszkaniu jest niesprzątane od kilku lat. Nie wiem jak wygląda łazienka, z tego co mówią sąsiedzi to brak wc. Konflikt z sąsiadem o zapachy. 2010-03-03. Sąsiad mieszkający nade mną twierdzi, że wszelkie zapachy wydostające się z mojej kuchni przez okap podłączony do kratki wentylacyjnej (zaznaczę tutaj, że kratka jest przedzielona na dwie części, z przeznaczeniem na podłączenie rury z okapu) nie są wydalane przez komin, tylko wydostają Polish: ·stink, stench Synonyms: fetor, odór, swąd, sztynk· (colloquial) bad atmosphere··(derogatory) unruly child or a very young person Vay Nhanh Fast Money. Tak, to już powszechnie wiadomo, Wołkowscy mają dwie kury. Dwie- dokładnie tak. Ola i Magda, bo tak mają na imię te dwie niewiasty, to młode kokoszki kupione jeszcze nim kurnik został ukończony. Nasze córeczki jedyne i oczka w głowie. Brzmi to może dość dziwnie, ale tak jest naprawdę. Mamy dwie piękne młode kurki i nieskończony kurnik. Skąd pomysł na kurnik ? Nie wiem sama. Chyba chodziło o jajka. Zdrowe, nasze własne i takie wiecie- naprawdę EKO. Tak, chyba o te jajka chodziło. Póki co nie mamy jednak jajek. Magda i Ola w dzień spacerują po swojej kolorowej zagrodzie, a co wieczór biegamy po całej posesji i łapiemy dziewczyny. No bo przecież kurnik nie jest skończony. Więc na noc wkładamy je do klatki i w zależności od pogody śpią dziewczynki w domu, lub na ganku. Zdarza się, że nim złapiemy kurki, te wejdą nam do domu i umoszczą się w łazience. Bo to czyste dziewczyny są i nie straszna im ani woda ani mydło. No, chociaż ta biała- Olka- nieco cuchnie- jak mawia Kazio. Ale tylko odrobinę, wiecie, nie jest to jakiś zapach ohydny, raczej taki ptasi, wiejski i kurzy 🙂 Nasze kurki to niezłe ziółka. Kochają nas podglądać i gdy dzieci bawią się na podwórku, one podchodzą pod samą siatkę swojego ogrodzenia i gapią się na nas i ruszają tym łepkiem i dziobią i dziobią te robale z ziemi. W tym są naprawdę prześwietne. Szast prast i już spagetti wciągnięte. Lubią też ziemniaczki i mięsko, płatki kukurydziane i w sumie wszystko, czego nie dojedzą dzieci. Więc jest zero waste i eco friendly. Kurzy design, czyli co nas inspirowało? Spodobał mi się ten kurzy pomysł, bo ja lubię wszystko, co nie oczywiste, i zmieniać świadomość ludzi lubię i robić rzeczy szalone też lubię. Kurnik wydał mi się pomysłem świetnym, tak świetnym, że olaliśmy remonty i tarasy, przez co moje blogerskio- wnętrzarskie zapędy zmalały do prawie zera. Bo kurnik, taki śliczny, jak z amerykańskich lub szwedzkich farm, to nie jest widok codzienny w naszej okolicy. Tu ludzie są z miasta i mają ogród tujami zasiany i trawkę na 3 milimetry skoszoną i domek szeregowy identyko jak sąsiada. Są też lokalsi z dziada pradziada z kurami co po całym podwórku latają, srają i mieszkają w oborze sprzed dekady nigdy nie sprzątanej. Także wiecie, pomysł na odczarowanie kurnika i kur wydał mi się świetny. Nie muszą być brudne, ohydne i wszędziesrające. Mogą być szczęśliwe, zadbane, z pięknym kurnikiem i zagrodzonym wybiegiem. Z niebieskimi drzwiami i girlandami. Żeby pamiętały, że są kurami szczęśliwymi:) Jest taki profil na Instagramie : CHICKEN COOPS który uwielbiamy i z niego czerpiemy inspiracje. Zobaczcie sami: Prawda , że nie jest to typowy ochydny polski kurnik? 🙂 Nasz kurnik. Nasz kurniczek będzie w klimacie powyższych. Tak to sobie zaplanowaliśmy i tak to sobie mój mąż zaprojektował. Ja się na budowie kurnika znam jak na sprzątaniu- czyli nic a nic. Dlatego też, pokaże Wam tylko kilka zdjęć- jako zachętę – i obiecuję w kolejnym wpisie uruchomić Piotrka i On Wam wszystko opowie,ba dosłownie opowie, bo nawet mamy kilka rzeczy nagranych :)) Do następnego! Mieszkańcy Bronisina Dworskiego w podłódzkiej gminie Rzgów mają dość uciążliwego zapachu i hałasu z pobliskiej kurzej fermy. Zaczęli głośno protestować, chcą powołać stowarzyszenie dążące do likwidacji wielkiego kurnika z 36 tys. sztuk twierdzą, że ferma powstała z naruszeniem prawa. Jej właściciel jest przekonany, że jego działalność jest w pełni legalna. Kto ma rację?- Inwestycja jest niezgodna z planem zagospodarowania przestrzennego - grzmi Stanisław Bednarczyk, wiceprzewodniczący Rady Gminy Rzgów. - Do stu metrów od drogi mogą stać tylko domki jednorodzinne. Bronisin to jednak wieś, dlatego, żeby nie utrudniać życia rolnikom, powstał zapis o możliwości hodowli zwierząt. Zgodnie z prawem ferma może mieć do 16 tys. kur, ale nie prawie 40 tys. sztuk Rzepkowski, który kupił wielki kurnik i przekazał go córce, planuje utworzyć kolejny pawilon na 40 tys. kur. Jest przekonany, że nie łamie prawa. - Sprawdzałem przed rozpoczęciem inwestycji, że nie naruszy ona przepisów. W przeciwnym razie nie kupiłbym tej nieruchomości, a fermę zbudowałbym w innym miejscu - Mielczarek, burmistrz Rzgowa, popiera Urząd będzie musiał udowodnić, że doszło do przekroczenia limitu kur i poziomu hałasu. Skali smrodu nie zmierzymy, ale wiem, że to nie do zniesienia, bo jestem rolnikiem i hodowałem świnie - mówi. - Trzy lata temu przedsiębiorca produkował karmę dla psów. Jego sąsiedzi nie mogli wytrzymać smrodu. Długo to trwało, ale ustąpił. W przypadku fermy w Bronisinie będę działał podobnie. Albo właściciel tak zorganizuje produkcję, by nie utrudniać życia mieszkańcom, albo będzie musiał się przenieść - zapewnia burmistrz, dając mieszkańcom Bronisina słowo, że nie wyda zgody na budowę drugiego kurnika. Zasugerował też, że na fermie nie powinno być... kurcząt. - Starostwo wydało zezwolenie na rozbudowę magazynu, a nie kurnika - Słyszałem o tym konflikcie, ale nic nie mogę zrobić. Zezwolenie może cofnąć tylko nadzór budowlany, jeśli uzna, że inwestycja jest użytkowana niezgodnie z przeznaczeniem - powiedział starosta łódzki wschodni Piotr Pastuszewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, polecił mieszkańcom, aby zgłosili mu oficjalnie, że doszło do nadużycia. Wtedy możliwa będzie Jeden podpis urzędnika spowodował, że nie możemy normalnie żyć, a przedsiębiorca zarabiać - wścieka się Małgorzata Brandenburg z Bronisina, której dom sąsiaduje z Jeśli przez błędną decyzję urzędnika będę musiał likwidować firmę, to wystąpię o wysokie odszkodowanie - twierdzi z kolei Henryk Wszystkiemu winne są przepisy, że o prawie budowlanym na terenie gminy nie decyduje burmistrz, a starosta. To tak, jakby ktoś wszedł na cudze podwórko i robił, co chciał - podsumowuje Jan Mielczarek. Tu są tylko trzy budzące sympatię kury - w hodowli miałoby ich być 250 tysięcy... Fot. Aleksander GąciarzGłogowiany Wrzosy. Mieszkańcy wsi protestują przeciwko budowie kurzej fermy, na której miałoby przebywać ćwierć miliona sztuk drobiu. Obawiają się, że towarzyszący tak gigantycznej hodowli smród nie pozwoli na normalne życie w jej Jurkowska o całej sprawie dowiedziała się telefonicznie. - Dostałam informację, że w Urzędzie Gminy w Książu Wielkim wisi ogłoszenie, mówiące o zamiarze budowy fermy. Nigdzie indziej takiego ogłoszenia nie było. Dopiero po jakimś czasie i po długich poszukiwaniach odnaleźliśmy je też w internecie - nie będzie można otworzyćW urzędzie dowiedziała się, że ferma miałaby się docelowo składać z pięciu kurników. W każdym z nich mogłoby jednorazowo przebywać około 45 tysięcy kurczaków. Ponieważ ferma miałaby powstać na działce położonej kilkadziesiąt metrów od jej domu, postanowiła działać. Wspólnie z jednym z sąsiadów przygotowała protest, pod którym zebrała ponad 30 podpisów mieszkańców, z reguły swoich najbliższych sąsiadów. - Tych podpisów mogłoby być więcej, bo nikt nie odmawiał. Poszliśmy jednak tylko do tych najbardziej zainteresowanych, mieszkających najbliżej - protestu nie kryją, że bardzo obawiają się perspektywy życia w pobliżu kurzej fermy. - Ten pan hoduje sezonowo kilka tysięcy gęsi. Już taka ilość bywa uciążliwa. Zdarza się, że gdy wyjdą na wybieg, a wiatr zawieje od strony jego gospodarstwa, to mocno śmierdzi. Nikt jednak nie protestuje, bo wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to jest gospodarstwo rolne, a każdy musi z czegoś żyć. Ale w przypadku planowanej inwestycji przeraża nas jej skala. Przy takiej ilości ptaków okna w promieniu kilku kilometrów nie będzie można otworzyć - bo wcześniej nikt nie protestowałOsobą, która zamierza budować fermę jest Adam Madejski. W rozmowie z reporterem Dziennika Polskiego mówi, że jest zaskoczony protestem sąsiadów. - Starania o budowę dwóch pierwszych kurników podjąłem już jakiś czas temu i nikt wówczas nie protestował. Mam ważne pozwolenie na ich budowę - tłumaczy. Dodaje, że teraz też żaden z sąsiadów nie przyszedł do niego bezpośrednio, by wyrazić swoje zdanie na ten temat. Zapewnia też, że o złożonym proteście nic wcześniej nie wiedział. - Ja z żadnym z sąsiadów nie miałem i nie mam zatargu - protestu z kolei twierdzą, że ich sąsiad z nikim swoich planów nie konsultuje. Nie reaguje też na zgłaszane uwagi. - W przeszłości magazynował na swojej działce osady z oczyszczalni ścieków, które też śmierdziały. Dopiero gdy więcej osób zaczęło mu zwracać uwagę, wywiózł to i przyorał. On ciągle ma jakieś nowe pomysły - wsi hodowla zwierząt to normalna sprawa...W opinii właściciela gospodarstwa obawy sąsiadów o uciążliwość jego fermy są nieuzasadnione. Przypomina, że w Głogowianach wiele osób hoduje bydło i trzodę chlewną, a nikt nie narzeka na związane z tym zapachy. Na wsi jest to bowiem normalna sprawa. Jeszcze nie tak dawna zwyczajna była sytucja, że obok domu znajdował się obornik. Uważa, że jego ferma nie będzie miała większego wpływu na otoczenie, niż inne okoliczne hodowle. Dodaje też, że ferma, która ma powstać, będzie musiała spełnić normy stawiane przez Sanepid i inspekcję weterynaryjną. - Przecież ja tu ciągle mam kontrole - gminy Książ Wielki Marek Szopa powiedział nam, że swoje stanowisko w sprawie fermy uzależnia od tego, jak na pomysł będą się zapatrywały służby sanitarne i ochrony środowiska. - Jako urzędnik muszę postępować zgodnie z przepisami. A to oznacza, że jeżeli właściwe służby ocenią, iż inwestor spełnił wszelkie stawiane przy tego typu inwestycjach warunki, ja nie będę mógł jej zablokować -tłumaczy. Zaznacza przy tym, że sprawa jest o tyle trudna do oceny, iż dotyczy zapachów. A jak na razie nie istnieją żadne normy, które określałyby, od którego momentu należy je uznać za szkodliwe, a jakie są dopuszczalne. Wójt Szopa jednak dodaje, że jako mieszkaniec gminy nie dziwi się protestom. - Nie ma nic gorszego niż kurnik w sąsiedztwie. Przy takiej ilości ptaków zapachy będą odczuwalne w odległości kilku kilometrów. Dlatego gdybym sam tam mieszkał, pewnie też bym protestował - nam powiedział Adam Madejski, wybudowanie pierwszych dwóch kurników, które mają tworzyć fermę, jest realne w ciągu najbliższych dwóch lat. - Na pewno ze swoich zamiarów nie zrezygnuję. Poniosłem już w związku z tym duże koszty na opracowanie dokumentacji, wykonanie uzgodnień itp. - mówi. Nie zaprzecza też, gdy pytamy, czy ma już odbiorcę na wyhodowane przez siebie Głogowian wierzą z kolei, że do powstania fermy nie dojdzie. - Tu jest teren gęsto zabudowany, jest sporo małych dzieci. Zaprotestowaliśmy od razu, żeby ktoś potem nie zarzucił nam, że czegoś zaniedbaliśmy. Liczymy, że ktoś weźmie nasze zdanie pod uwagę - mają nadzieję. Prowadzenie inwestycji w Polsce to nierzadko ekstremalny bieg z przeszkodami. Od zakupu działki do rozpoczęcia budowy mija często nawet kilka lat. Procedury trzeba uprościć tak, by budowało się szybciej. Rząd chce wprowadzić przepisy, które ułatwią życie inwestorom budującym uciążliwe obiekty – np. fermy norek czy kur, chlewnie, spalarnie. By prowadzić tego typu inwestycje, konieczna jest decyzja środowiskowa. Ustawodawca planuje nowe zasady jej wydawania. Wprowadzi je nowela ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Zmieniona ma być definicja stron postępowania. Będą mogli w nim uczestniczyć właściciele i użytkownicy nieruchomości oddalonych od inwestycji maksymalnie o 100 metrów. Ale, jak alarmują ekolodzy i rzecznik praw obywatelskich (RPO), to nie 100 metrów liczone od granicy działki, ale od terenu, na którym wyrośnie np. ferma. Organizacje ekologiczne podkreślają, że inwestor kupi po prostu kilka metrów ziemi więcej, by mieć z głowy sąsiada, który chciałby zablokować inwestycję. Budując 102 metry od domów, nie sprzeniewierzy się przepisom o obszarze oddziaływania na środowisko. Zdaniem RPO ustawa środowiskowa zagraża mieszkańcom, bo pozbawia ich prawa głosu, nawet jeśli tuż za ich płotem mają stanąć fermy, składowiska odpadów i złomu, maszty telefonii komórkowej, blacharnie czy garbarnie. Resort środowiska zapewnia tymczasem, że mieszkańcy nie mają się czego bać. Na zmianach nie tylko nie stracą, ale nawet zyskają. Dziś obszar oddziaływania obejmuje tylko przylegające do inwestycji działki. Po zmianach pod uwagę będą też brane np. dalej położone nieruchomości, także te po drugiej stronie ulicy. Ustawa daje jednak przewagę inwestorom. Ekolodzy mówią wprost: jest pisana pod ich dyktando. Nie ma takich niedopowiedzeń czy luk w prawie, których sprytny przedsiębiorca by nie wykorzystał. Wiele lat temu w „Rzeczpospolitej" pisaliśmy o masarni, która wyrosła przed oknami domów w malowniczej wsi na Mazowszu. Mieszkańcy zyskali nowych sąsiadów – szczury. Smród oblepia też domy stojące niedaleko kurzych ferm. Ustawą zajmuje się teraz Senat. Czy wygra zdrowy rozsądek? Mieszkańcy Krzyża nie chcą, aby koło ich domów znów działała ferma. Domagają się rozbiórki kurnika Paweł ChwałLudzie zakupili działki, bo byli pewni, że ferma jest nieczynna. Nowy właściciel wznawia chów kur. Mieszkańcy boją się smrodu i problemów ze zdrowiem. Twierdzą, że to miasto ich Alicja przez 10 lat odkładała pieniądze na własny dom. Kupiła niewielką działkę w wymarzonym - jak jej się wydawało miejscu, uzyskała wszystkie niezbędne pozwolenia i zaczęła już zwozić na nią materiał. Marzenia o domu...Z budową miała ruszyć dwa tygodnie temu. Ekipa była już zamówiona, a ona pełna optymizmu i wiary w to, że wreszcie zrealizuje swoje marzenie. Projekt przyszłego domu wybrali wspólnie - całą rodziną. Marzenia o własnym domu prysły w jednej chwili jak bańka mydlana, kiedy okazało się, że stojącą niespełna 100 m od jej posesji halę odkupił nowy właściciel i przystępuje do odtworzenia w niej fermy Kiedy starałam się o pozwolenia na budowę w mieście przedstawili mi mapy, na których jednoznacznie napisane było, że ferma jest nieczynna. Gdybym wiedziała, że ktoś kiedyś znowu będzie chciał tutaj chować kury to w życiu nie kupiłabym po sąsiedzku działki - twierdzi załamana kobieta. W podobnej sytuacji jest wiele innych osób, które - tak jak ona, kupiły lub przejęły po rodzicach działki w rejonie ulic: Kalinowej i Wiśniowej w Krzyżu. - Pamiętam, jak byłem dzieckiem, gdy tata próbował coś uprawiać na tej działce. Nie dało się. W obszarze kilku metrów od fermy wszystko było wypalone przez opary wydobywające się ze środka, a smród kurzych odchodów rozchodził się po całej okolicy - twierdzi Sylwester Witkiewicz, którego posesja bezpośrednio sąsiaduje z halą. Też myślał, by budować się tu w przyszłości, bo miejsce jest urocze, ale w sytuacji, kiedy ferma znowu będzie działać, to irracjonalne. Prawo nie zabraniaLudzie, którzy mieszkają w okolicy przekonują, że ferma co najmniej od kilku lat była nieczynna. Byli pewni, że wkrótce zostanie rozebrana, bo budynek jest w fatalnym stanie. W nowym planie zagospodarowania przestrzennego dla tej części Tarnowa, który najprawdopodobniej w czerwcu zostanie przyjęty przez radnych, ta część Krzyża przeznaczona jest pod budowę domków jednorodzinnych i tereny rekreacyjne. - Miasto, z jednej strony zachęca ludzi do kupowania tutaj działek i osiedlania się, a z drugiej funduje im środku osiedla fermę kurzą, wydając zgodę na jej ponowne uruchomienie. To niezrozumiała sytuacja - dziwi się Grażyna Barwacz, radna miejska z Krzyża. Do Rady Miejskiej i prezydenta Tarnowa trafił już protest mieszkańców dzielnicy przeciw fermie. Podpisało się pod nim 126 osób. - Czy dla dobra jednego przedsiębiorcy warto poświęcać dobro ogółu? - pytają podpisani w nim ludzie. W Wydziale Ochrony Środowiska magistratu tłumaczą, że nie mogli nic zrobić, aby zablokować inwestycję. Hodowla kur metodą ściółkową w liczbie poniżej 10 tysięcy sztuk nie wymaga bowiem żadnych decyzji WOŚ, w tym decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach realizacji przedsięwzięcia. Do Wydziału Planowania Przestrzennego i Budownictwa nikt wprawdzie o zgodę na ponowne zapełnienie się hali kurami nie występował, ale - jak mówią urzędnicy - zgodnie z ustawą, taka zgoda nie była wymagana. Nowy właściciel fermy dziwi się protestom mieszkańców. - Chów kur odbywa się tutaj od dobrych 40 lat. Budynek nie jest mały i każdy, kto kupił po sąsiedzku działkę nie może tłumaczyć się tym, że nie wiedział o jej istnieniu - twierdzi Mariusz Malec. Uspokaja sąsiadów, że zamontuje nowe okna w budynku i specjalne wywietrzniki, które mają ograniczyć uciążliwości zapachowe związane z prowadzoną działalnością. - Hodowla kur wiąże się z niedogodnościami. Smrodu całkowicie nie da się wyeliminować - przyznaje Beata Rząsa-Janas z powiatowego inspektoratu weterynarii w Tarnowie. Przyznaje, że przez ostatnich kilka lat służby weterynaryjne fermy nie kontrolowały, gdyż ta przechodziła zmiany właścicielskie. W ten sposób odpowiada na słowa mieszkańców, którzy twierdzą, że ferma od kilku lat była zamknięta i jej obecny rozruch to tak naprawdę uruchamianie jej na nowo, co kłóci się z założeniami planu zagospodarowania przestrzennego. - Nie jestem w stanie stwierdzić, czy była ona nieczynna czy tylko jej działalność była mocno ograniczona. Każdy, kto jest ubezpieczony w KRUS może mieć koło domu do 250 kur i nie musie tego zgłaszać służbom weterynaryjnym - mówi.

smród z kurnika sąsiada