Włoskie służby poinformowały o odnalezieniu i wydobyciu ciała Adama Pawlika. Polski nurek próbował pobić rekord w nurkowaniu w wodach włoskiego jeziora Garda. Pawlik, nazywany w środowisku „Zioło”, rozpoczął nurkowanie w sobotnie popołudnie. Zamierzał osiągnąć głębokość 333 metrów, co pozwoliłoby mu na pobicie
Zawody w nurkowaniu na Bahamach Vertical Blue 2023. Węgierka Fatima Korok pobiła rekord świata w swobodnym nurkowaniu Fot. Daan Verhoven. Zecchini zaprzyjaźniła się z Keenanem, może było
29 listopada 2014, 7:16. TVN 24 Wielki błękit w nowym wydaniu. Pierwszy polski rekordzista w swobodnym nurkowaniu próbuje zejść jak najgłębiej pod wodę i to bez użycia aparatu tlenowego
Z kronikarskiego punktu widzenia należy zaznaczyć, że we wrześniu 2018 r. polski płetwonurek Krzysztof Starnawski pobił rekord świata w nurkowaniu z obiegiem zamkniętym, gdy zszedł na głębokość 303 metrów (głębokość wybrany dla uczczenia sławnego Dywizjonu 303) na jeziorze Garda we Włoszech.
Prywatnie jest nurkiem - to do niego należy rekord Polski i świata w nurkowaniu. Był w związku z Martyną Wojciechowską, a od 2008 r. jego żoną jest dziennikarka Jolanta Pieńkowska. Poznaj
Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. Jeden z najbogatszych Polaków, Leszek Czarnecki po raz kolejny pobił rekord świata w długości nurkowania jaskiniowego. Wrocławianin spędził pod wodą niemal 10 godzin. W tym czasie pokonał 17 kilometrów korytarzy Dos Ojos, kompleksu jaskiń położonych w południowym Meksyku na Półwyspie Jukatan. Przygotowania do pobicia rekordu trwały dwa lata i objęły cztery dwutygodniowe wyprawy. Czarneckiemu pomagała grupa siedmiu nurków, między innymi Krzysztof Starnawski. To właśnie z nim Czarnecki pierwszy raz pobił rekord świata w nurkowaniu. W 2005 roku przepłynęli razem ponad 14 km korytarzy Dos Ojos. Czarnecki interesuje się nurkowaniem już od ponad 25 lat. Po wodą spędził tysiące godzin. Swój pierwszy rekord pobił w 2003 roku, gdy jako pierwszy Polak zszedł na głębokość 194 m w jaskini w Boesmansgat w RPA. Nowy rekord świata w długości nurkowania w jaskiniach: Długość: ponad 17 kmCzas trwania nurkowania: 9 godzin i 58 minutMaksymalna głębokość: 72 metryEkipa nurków pomocniczych biorących udział w wyprawie: Krzysztof Starnawski, Remigiusz Baliński, Bogusław Ogrodnik, Mirosław Wolski, Patrick Widmann Czytaj też:Rekordziści we Wrocławiu Thanks Jimi Festival - ciąg dalszyWrocławianin pobije rekord Guinnessa?Piotr Małachowski ustanowił rekord Polski w rzucie dyskiemPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
13 grudnia 2019 roku polski płetwonurek Marcel Korkuś zanurkował na wysokości 6395 m ustalając absolutny rekord świata w nurkowaniu wysokogórskim. Było to pierwsze w historii nurkowanie człowieka na tak dużej wysokości. Jak przygotowywał się do takiego przedsięwzięcia? O tym sam rekordzista opowiedział w studiu Dzień Dobry Korkuś – rekordzistaMarcel ma 31 lat i rekord świata na swoim koncie. Przygodę z nurkowaniem rozpoczął już w 2003 roku jako trzynastolatek. Miłość do wody i gór sprawiła, że postanowił zająć się nurkowaniem wysokogórskim. Obecnie jest płetwonurkiem technicznym i instruktorem. Przez te wszystkie lata wykonał ponad 2 tysiące nurkowań, zaczynając od tych w górach, w zimnych polskich wodach kończąc na tych w Azji, Ameryce Północnej, Południowej, Afryce, czy już 17 lat. Zawsze posiadałem pasję do gór oraz do nurkowania, więc postanowiłem to połączyć. Od dłuższego czasu śledziłem poczynania różnych odkrywców, którzy postanowili ustanowić rekord świata w nurkowaniu na wysokości. Dotarłem do informacji o zbiornikach, które położone były jeszcze wyżej, stwierdziłam, że to fajny pomysł na przygodę i wyruszyłem w góry – zwykłe nurkowanie różni się od nurkowania na wysokości?Jak przyznał Marcel, różnice są odczuwalne przede wszystkim w ciśnieniu. Ma to znaczący wpływ między innymi na ryzyko powstania choroby dekompresyjnej. Ponadto już sama wysokość może spowodować powstanie choroby wysokogórskiej, obrzęk płuc i to nurkowanie eksperymentalne, ponieważ tabele nurkowania, które są stworzone, są do 3 tysięcy metrów. Wszystko, co jest powyżej, jest wielką niewiadomą, nie wiadomo, w jaki sposób zachowa się organizm człowieka– świata w nurkowaniuMarcel Korkuś dokonał niemożliwego. Polski nurek zanurzył się w zbiorniku wodnym, położonym na wysokości 6395 m Było to pierwsze w historii nurkowanie człowieka na tak dużej wysokości. Dzięki temu 13 grudnia 2019 rMarcel Korkuś, po ponad trzech latach odzyskał rekord Guinnessa w wysokości do pobicia rekordu podchodził trzy razy. Pierwsza próba miała miejsce 7 marca 2016 roku. Wtedy to Marcel odkrył najwyżej położone jezioro na Ziemi (Cazadero 5985 m Nurkując w nim, ustanowił rekord Guinnessa potwierdzony oficjalnym certyfikatem. Niedługo potem, rekord został przyznany Węgrowi. W kolejnych latach polski nurek dwukrotnie podejmował nieudane próby dotarcia do zbiornika wodnego już na sąsiednim wulkanie Ojos del Salado, który jest najwyższą górą Ameryki Południowej, a zarazem najwyższym wulkanem na świecie. Nie poddawał się i postanowił próbować ponownie. Ostatnia wyprawa zakończyła się całkowitym sukcesem, a rekord został potwierdzony przez organizację Guinnessa. Tego dnia w wyprawie Polakowi towarzyszyło trzech Argentyńczyków - Ulises Kusnezov, Martin Alderete i Eduardo Salas. Nurkowanie odbyło się w tzw. Basenie, czyli naturalnym zbiorniku wodnym, który wymiarami nie może być uznany za bardziej ambitny plan. Chciałem zanurkować głębiej, dlatego też pod tym kątem przygotowałem odpowiednie mieszanki gazów. Po dotarciu nad zbiornik okazało się, że sam zbiornik był zamarznięty, a pokrywa lodowa wynosiła blisko 1,5 metra grubości. Pod lodem zostało zaledwie pół metra prześwitu. Temperatura wody wynosiła 3 stopnie Celsjusza- względu na niebezpieczeństwo nurek nie mógł pozwolić sobie na głębokie nurkowanie. Marcel zanurzył się pod lodem, jednak nie wpływał pod jego taflę. Wskoczył do przerębla i położył się na dnie. Do tego zadania przygotował dwie butle, jedną ze stu procentowym tlenem i drugą z mieszanką zwaną nitroks, czyli połączeniem tlenu z Guinnessa- zasadyOrganizacja Guinnessa wymaga spełniania szeregu kryteriów. Świadkami ustanawiania rekordu Marcela było trzech Argentyńczyków obecnych podczas wymaga również posiadania certyfikowanych urządzeń do pomiaru wysokości oraz pozycji, które muszą zostać sprawdzone i zaplombowane przed samą wyprawą. Sprawdzane są również po wyprawie celem potwierdzenia, że nie zostały dokonane żadne manipulacje przy urządzeniach. Jest cała lista wymagań, które trzeba spełnić, aby rekord został oficjalnie potwierdzony certyfikatem – wytłumaczył Marcel. Zobacz też:Autor: Nastazja Bloch
Starnaś po 9 godzinach dekompresji wynurzył się z Morza Czerwonego w okolicach Dahab, gdzie bił rekord wspomagany przez zespół złożony z Ireny Stangierskiej, Marka Klyty, Grzegorza Rutkowskiego oraz Wiesława Zahora. Tym samym Starnaś pobił własny rekord Polski z października 2010 r., kiedy na podwójnej konfiguracji rebreatherowej bezpiecznie wrócił z głębokości 222 m. Rekord Krzysztofa Starnawskiego Poprzedni rekord należał do Davida Shaw, Australijczyka który w 28 pażdziernika 2004 r. zszedł na głębokość 270 m w południowoafrykańskiej jaskini Boesmansgat. Kolejne jego nurkowanie w tej samej jaskini, również na 270 m zakończyło się tragedią. David Shaw zginął, próbując wydobyć na powierzchnię ciało zaginionego nurka Deona Foto: Onet Rekord Krzysztofa Starnawskiego Dreyera, a wspomagający go Don Shirley został trwale okaleczony. Historię Davida i Dona wydaliśmy w książce “Mrok" Phillipa Fincha. Do głębokości osiągniętej przez Davida Shawa nie próbowano się nawet zbliżyć przez ostatnie 7 lat. Foto: Onet Rekord Krzysztofa Starnawskiego Przyglądając się zdjęciom, zanim oficjalna strona Krzysztofa Starnawskiego potwierdzi informacje, można sądzić, że projekt został zrealizowany z brzegu w Dahabie w miejscu leżącym za Blu Hole, czyli na tzw. Bellsach. Jeden z rekordów Polski w wykonaniu Jurka Błaszczyka został również w tym miejscu pobity. Starnaś nurkował na podwójnym rebreatherze, zmodyfikowanej konfiguracji HammerHead, w suchym skafandrze Equesa. Nieznane są plany na przyszłość Starnasia, być może będzie to powrót do Hranickiej Propasti, być może Meksyk. Obecny rekord Polski w nurkowaniu jaskiniowym należy do Leszka Czarneckiego - 192 m, a rekord świata na obiegu otwartym do Nuno Gomesa - 318,25 m. Przekroczenie wymienionych na obiegu zamkniętym wydaje się być więcej niż prawdopodobne.
Wywiad z Sebastianem Marczewskim, rekordzistą świata w nurkowaniu. Przeprowadziliśmy wyjątkowy wywiad z wyjątkowym człowiekiem. Sebastian Marczewski pobił rekord świata w nurkowaniu. Zachęcamy po poznania jego historii. „Bohater z Afganistanu” Redakcja: Wiele osób chciałoby poznać bliżej Twoją osobę. Czy możesz powiedzieć nam coś więcej o sobie? Sebastian Marczewski: Mam 39 lat, a moją pasją jest nurkowanie. Od 21 lat jestem instruktorem nurkowania M1 LOK CMAS. Swoją przygodę z nurkowaniem rozpocząłem nad jeziorem Hańcza. Stamtąd właśnie pochodzę. Redakcja: Oprócz tego, że nurkujesz, jesteś zawodowym żołnierzem i masz dodatkowe hobby w postaci wspinaczki. Czy można by zaryzykować stwierdzenie, że potrzebujesz w swoim życiu dużej dawki adrenaliny? Sebastian Marczewski: Tak, takie stwierdzenie na pewno byłoby trafne. Zanim w 2009 roku zostałem ranny w Afganistanie, często wspinałem się w górach, ale zawsze samotnie, bo nie lubię tłoku. Poza tym tylko w samotności czułem pełną symbiozę z górą. Nigdy nie byłem i nie jestem jakimś wielkim wspinaczem, ale góry zawsze mnie magnetyzowały. Tak samo jak głębia i to ryzyko, które nieodłącznie towarzyszy takim sytuacjom. To mnie napędza i pobudza do działania. Ale adrenalina kręci mnie tylko wtedy, gdy jest ryzyko, a nie ryzykanctwo – to wielka różnica. Redakcja: Byłeś ranny w Afganistanie. Z tego co nam wiadomo, na misje tego typu zgłaszają się ochotnicy. Co było powodem Twojej decyzji o wyjeździe właśnie w strefę wojny? Sebastian Marczewski: Zawsze wyznawałem zasadę, że jak coś już robię, to na 200 procent i tak też jest ze służbą w wojsku. Moim zdaniem każdy żołnierz powinien sprawdzić się na terenie działań wojennych, na pierwszej linii. I ja też dążyłem do tego, aby pojechać właśnie tam. Dlatego jako dowódca drużyny bojowej zdecydowałem się na wyjazd do Afganistanu. „Klucz to silna psychika” Redakcja: Mówi się, że w ekstremalnych sytuacjach najważniejsza jest psychika człowieka. Jakie uczucia wyzwalają się w człowieku, kiedy walczy o życie lub zdrowie, kiedy jest ranny? Czy jest to pokora, czy może wielka chęć przezwyciężenia przeciwności? Sebastian: Najpierw przychodzi strach. Pojawiają się pytania: będę żył czy nie? Czy będę sprawny? Potem jest modlitwa i proszenie Boga o życie i zdrowie. Jeśli to już jest za mną, potrzebny jest ogromny, wewnętrzny upór i walka. Ale to wszystko, co opisuję musi mieć wielki i stalowy filar – silną psychikę. Ona jest najważniejsza. Można być mistrzem świata w wielu dziedzinach, ale jeśli psychika nie wytrzyma, giniemy w oczach, a potem w życiu. Redakcja: Pamiętamy przypadek śmierci polskich alpinistów. W wyniku tego zdarzenia wywiązała się dyskusja społeczna na temat sensowności ponoszenia ryzyka śmierci. Czy wspinaczka – Twoje drugie hobby, również powodowała jakieś zagrożenia? Jakie masz podejście do ryzyka? Sebastian : Zawsze komentuję to tak, jak napisał Jerzy Kukuczka w swojej książce pod tytułem Mój pionowy świat: „Tych chwil nie oddam nikomu za żadne skarby i jeśli muszę w drodze na szczyt pokonywać przeszkody i ocierać się o nigdy nieokreśloną granicę między kalkulowanym ryzykiem, a ryzykanctwem, to trudno, zgadzam się.” Tak, to jest to kalkulowane ryzyko, a nie ryzykanctwo. Możemy ryzykować, ale musi być to przemyślane, ludzie giną wszędzie, zarówno w górach, jak i pod wodą. Granica miedzy życiem, a śmiercią jest cienka, dlatego trzeba to zawsze rozsądnie kalkulować. Redakcja: Znamy Cię jako osobę o silnym charakterze. Co byś nam powiedział, gdybyśmy zapytali Cię, kim musi być zwycięzca oraz jakie powinien posiadać cechy i przygotowanie? Sebastian: Główne cechy to przede wszystkim stalowa psychika, pokora w dążeniu do celu i szacunek dla wyzwania, samozaparcie, trening, trening i jeszcze raz trening oraz doskonały zespół ludzi, którzy go wspierają. Oczywiście także wiedza na temat wyzwania i wiara w zwycięstwo. Jeśli ktoś tej wiary nie ma, to zginie w okopach. Przygotowania do nowego rekordu w nurkowaniu Redakcja: Przygotowujesz się do rekordu świata w nurkowaniu. Wyzwanie, przed którym stoisz to 340 m. Dostrzegasz w nim jakieś ryzyko zdrowotne, sprzętowe lub wizerunkowe? Sebastian: Tak, ryzyko jest zawsze, szczególnie w takich nurkowaniach. Trzeba pamiętać o jednym – poza super sprzętem i świetnymi ludźmi, przy takich nurkowaniach trzeba mieć też trochę szczęścia, aby zawsze wszystko się udało. Istnieje oczywiście duże ryzyko zdrowotne, ponieważ zawsze coś może pójść nie tak. Jednak statystyki pokazują, że 98 procent wypadków ma miejsce z winy człowieka, a zaledwie 2 procent z winy sprzętu, wiec trzeba się z tym liczyć. Jeśli chodzi o wizerunek, to nigdy nie mówiłem, że „ja to zrobię”, zawsze powtarzałem, że „spróbujemy to zrobić, ale nic za wszelką cenę”. Jeśli zrobimy 301 m, to też będzie to niemały sukces. Redakcja: Chcesz nagrać pobijanie rekordu kamerą i wykonać je przy międzynarodowej komisji. Bierzesz pod uwagę fakt, że coś może pójść nie tak? Sebastian: Staram się nagrywać wszystkie moje nurkowania, choć zdarza się, że nie uda mi się zrealizować nagrania ze względu na nieotrzymanie opłaconego sprzętu na czas. Taką sytuację miałem przed nurkowaniem na 240 m we Włoszech. Wracając do pytania, zawsze coś może pójść nie tak, wiem o tym, bo jest to wkalkulowane w ten sport. Tylko zdanie sobie sprawy z ryzyka może pozwolić na zwiększenie prawdopodobieństwa sukcesu. Redakcja: Wiele osób obserwuje Twoje dokonania i czeka na informacje o Tobie. Czy jest coś, co chciałbyś im powiedzieć? „Najważniejsze jest wsparcie” Sebastian: Wszystkim tym, którzy mnie wspierają i trzymają kciuki, z całego serca chcę podziękować za masę energii i powiedzieć, że zwykły chłopak ze Stalowej Woli o imieniu Sebastian da radę. Często myślę o tych wszystkich ludziach i postaram się ich nie zawieść. Bardzo się cieszę, że przy tym, co robię, mogę pomóc chorym dzieciakom lub potrzebującym, bo każdy człowiek jest wart tyle, ile sam może dać od siebie. Pamiętajmy o tym zawsze. Redakcja: Dziękujemy bardzo serdecznie za poświęcony nam czas i życzymy kolejnych sukcesów. Z pewnością będziemy relacjonowali dla fanów Twoje dalsze poczynania.
Jak doszło do dramatu w głębinach? Sebastian chciał pobić rekord świata Data utworzenia: 8 lipca 2019, 22:03. – Nie mam presji. Jak pojawi się jakiś problem, nie będę robił tego na siłę. Mam rodzinę, mam dla kogo żyć – mówił Sebastian Marczewski († 41 l.) w swoim ostatnim wywiadzie tuż przed wyjazdem do Włoch, gdzie podjął się bicia rekordu świata w nurkowaniu. Marzył, aby w Jeziorze Garda zejść na głębokość 333 metrów. Swój cel osiągnął, ale kiedy wracał na powierzchnię, niestety doszło do wypadku. Nurek utknął w połowie drogi i nie wrócił z głębin. Sebastian Marczewski zginął podczas bicia rekordu świata w nurkowaniu głębinowym Foto: BRAK Sebastian był zawodowym żołnierzem, weteranem z Afganistanu i prawdziwym sportowcem. Mieszkał w Stalowej Woli na Podkarpaciu. Kochał wyczynowe nurkowanie i wysoko stawiał sobie poprzeczki. Jako pierwszy człowiek przeszedł po dnie Jeziora Hańcza. Ustanowił też rekord Europy służb mundurowych, nurkując w Jeziorze Garda na głębokości 241 metrów. Teraz chciał w tym samym akwenie zejść jeszcze niżej i pobić rekord świata Egipcjanina Ahmeda Gabra, wynoszący 332,35 metry. W strefie śmierci Do tego wyczynu młodszy chorąży przygotowywał się kilka lat. W sobotni ranek stawił czoła wyzwaniu. – Zanurzenie Sebastiana rozpoczęło się o godz 6:22. Był to ostatni raz, kiedy widzieliśmy go żywego – relacjonują koledzy z zespołu, którzy po tragedii wydali specjalne oświadczenie. Nurek po kilkunastu minutach dotarł na planowaną głębokość 333 metrów. Jak to określają fachowcy - znajdował się w strefie śmierci, gdzie organizm znajduje się w ekstremalnych warunkach i działają na niego ogromne siły. Wówczas człowiek narażony jest na tzw. zespół neurologiczny wysokich ciśnień, objawiający się drżeniem całego ciała, zawrotami głowy, zaburzeniem oddechu. Każda reakcja jest spowolniona. Najdrobniejszy błąd może kosztować życie. - W takiej sytuacji wiele zależy od psychiki, bo należy zapanować nad stresem. Nie można pozwolić sobie na panikę. Wszystko wymaga niezwykłej precyzji - opowiadał nam w wywiadzie Sebastian. Ryzykowane wynurzanie Najtrudniejszą częścią zadania jest wynurzanie. Aby bezpiecznie wrócić z takiej głębiny potrzeba na to kilkunastu godzin. Nurek musi wspinać się centymetr po centymetrze i robić przystanki. Jeśli zbyt szybko się wynurza, dzieje się z nim jak z otwartą butelką szampana. W całym organizmie tworzą się pęcherzyki gazów, powstaje piana. Dlatego należy ograniczać szybkość wynurzania, aby pęcherzyki zostały wyeliminowane drogą naturalną przez krwiobieg i płuca. Inaczej ciało zacznie kipieć, nastąpi dekompresja i rozerwanie tkanek. Sebastian na tak wielkiej głębokości był zdany sam na siebie. W otchłani nie działa łączność radiowa. Na kilku przystankach czekali na niego nurkowie pomocniczy. Ale w umówionych punktach ich kolega się nie pojawił. Potem łódź ratownicza przy pomocy sonaru namierzyła ciało chorążego na głębokości około 170 metrów. – Podczas wynurzania nastąpiło tragiczne w skutkach zaplątanie się butli w linę – napisał w oświadczeniu zespół Sebastiana. Dobry żołnierz, wspaniały człowiek Śmierć nurka bardzo poruszyła przyjaciół, znajomych oraz mieszkańców Stalowej Woli. – To był nie tylko znakomity żołnierz, ale przede wszystkim świetny kolega, niezwykle życzliwy i pomocy człowiek. Ciężko będzie nam pogodzić się z tą wielką stratą – mówi kpt. Ireneusz Kozubal z 3 Batalionu Inżynieryjnego w Nisku, gdzie przez 16 lat służył Sebastian Marczewski. Sebastian wielokrotnie był pytany o ryzyko, które podejmuje schodząc w głębinę. W wywiadzie dla Faktu powiedział: – Gdyby ludzie nie podejmowali ryzyka, nie wiedzieliby, że ziemia jest okrągła, nikt by nie odkrył Ameryki. Choć jest to niebezpieczne, to nie robię tego, bo pociąga mnie zagrożenie. Chodzi o wyzwanie, udowodnienie, że takie nurkowanie jest możliwe – podkreślał. We wtorek we Włoszech ma być przeprowadzona sekcja złwok. Biegali wyjaśnią co było przyczyną śmierci polskiego nurka. Sebastian Marczewski pozostawił pogrążoną w żałobie rodzinę. Polski nurek zginął podczas bicia rekordu świata /4 Śmierć bohatera LASKAR-MEDIA Sebastian Marczewski był żołnierzem i weteranem z Afganistanu /4 Kochał sport Jan Malec / Największą pasją Sebastiana było nurkowanie. Ustanowił wiele rekordów /4 Tragedia we Włoszech BRAK Sebastian nurkował w Jeziorze Garda. Zszedł na głębokość 333 m. Niestety, nie wrócił z głębin /4 Jezioro Garda 123RF Włoski akwen jest mekką nurków. Jego maksymalna głębokość liczy 346 m. Sebastian zszedł prawie na samo dno Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
rekord świata w nurkowaniu